poniedziałek, 21 października 2013

Kobieta w związku DD z jej punktu widzenia

Kobieta w związku DD z jej punktu widzenia
Napisała: MM

Kobieta w związku DD z jej punktu widzenia. - Takie zagadnienie poruszył ze mną Piotr w naszej prywatnej korespondencji. Na jego prośbę zdecydowałam się podzielić z czytelnikami tego bloga swoim punktem widzenia. Wprawdzie obecnie nie spotykam się z nikim, ale widzę zalety w przebywaniu w takim, a nie innym związku. Z drugiej strony – moje rozważania są czysto teoretyczne.

Nie mam pojęcia, czy związek z takim dominującym mężczyzną w mig nie zmieniłby moich poglądów i nie przekonał do powrotu do, jakże wygodnego, singielstwa (samo pytanie się o pozwolenie na nocny wypad przypomina mi raczej czasy sprzed ponad 10 lat).


Wiele zależy od mężczyzny

Tym, czego kobieta mogłaby oczekiwać od swojego mężczyzny (zakładając, że mówimy cały czas o DD), jest poczucie bezpieczeństwa. Nie oznacza to jednak, że odpowiedzialny za wszystko co dobre i złe w związku jest mężczyzna. Chodzi tu o coś innego – raczej o jego interwencję w gorszych chwilach, a nie o jego czuwanie przez 24 godziny na dobę. Mężczyzna nie dopuści do tego, by kobieta zrobiła sobie krzywdę, ale też nie podejmie za nią wszystkich decyzji.

Taki związek nie może jednak funkcjonować bez zaufania. Z tym jest jednak różnie i jak wiadomo, mało która kobieta potrafi mężczyźnie zaufać. W końcu musi być świadoma stawianych jej wymagań – dotyczących zachowania i wypełniania obowiązków (niełatwo być matką, żoną, do tego kucharką, sprzątaczką i pełnoetatową pracownicą), a wreszcie – pamiętać o tym, że mężczyzna z natury nie jest monogamistą. Dziś panom – zwłaszcza tym o dominującym charakterze – raczej ciężko zdobyć zaufanie kobiety (nie wiem, czy to jest w ogóle możliwe, nie miałam do czynienia z takimi jednostkami).

Dlatego istotne jest, by mężczyzna w związku DD nie nadużywał swoich praw. Jeśli będzie zmieniał kobietę na siłę, „torturował” ją zakazami, partnerka ucieknie nim ten zdąży się obejrzeć. Zdobyć zaufanie kobiety, mądrej kobiety, nie jest rzeczą łatwą. Stracić można je wskutek jednego błędu.

Zalety przebywania w związku DD

Tu pozwolę sobie napisać o swoich wyobrażeniach na temat takiego modelu związku. Wspomniane wcześniej poczucie bezpieczeństwa jest pierwszą rzeczą, o której pomyślałabym wiążąc się z dominującym mężczyzną. Oznacza ono bowiem, że mężczyzna interesuje się zdrowiem czy samopoczuciem partnerki, stara się nie myśleć wyłącznie o swoich potrzebach. To też sygnał dla kobiet, które lekceważą swoje zdrowie i podchodzą do wielu spraw zbyt luźno, by raczej o takim związku nie myślały.

W związku DD (czy CDD) jest mniej więcej tak, jak Piotr opisał to w swoim pierwszym poście dostępnym TU http://domowadyscyplina.blogspot.com/2013/09/cdd-christian-domestic-discipline.html . Mężczyzna jest głową rodziny, co za tym idzie – kobieta ma w nim oparcie i nie musi zajmować się wszystkim, czym zwykle zajmuje się w związku, gdzie mężczyzna poświęca się tylko pracy. To wcale nie jest mniej ważne niż poczucie bezpieczeństwa. Nie wiem czy to dzięki feministkom czy nie, ale we współczesnych związkach widać realizację dość dziwnego modelu: mąż zarabia, a kobieta nie dość, że również pracuje, to dodatkowo zarządza budżetem, wychowuje dzieci i utrzymuje dom w porządku.

Nie da się oczywiście pominąć tematu kar cielesnych. Tych każdy chciałby uniknąć, pewnie. Osobiście wychodzę z założenia, że są one ostatecznością, a co ważne – alternatywą dla wrzasków, które w żadnym przypadku nie poprawiają atmosfery w związku. Najistotniejszy jest tu szacunek, płynący zarówno ze strony kobiety, jak i mężczyzny. Jeśli kobieta kłamie w żywe oczy, może spodziewać się, że spotkają ją tego konsekwencje. Jednak jeśli zwiążą się ze sobą odpowiednie osoby, jest niemal pewne, że do stosowania kar cielesnych po prostu nie dojdzie.

Zdecydować się na taki związek czy nie?

Na to pytanie Wam nie odpowiem. Mogę podpowiedzieć jedynie, na co zwróciłabym uwagę, gdybym to rozważała. Taki model wymaga od kobiety bycia twardą psychicznie. Musi umieć odróżnić bycie posłuszną od bycia zdominowaną. Czym innym jest szacunek wobec męża, a czym innym ślepe podporządkowanie się jego zasadom.

Czy mogłabym dalej realizować swoje marzenia, kontynuować karierę, czy mężczyzna nie ograniczałby kontaktu z moimi przyjaciółmi, czy uwzględniałby moje upodobania i antypatie, czy nie zmieniałby mojego sposobu bycia, gdybym chciała np. zachować swój młodzieńczy entuzjazm – właśnie nad takimi kwestiami bym się pochyliła.

I tak na dobrą sprawę, gdyby odpowiedź na te pytania brzmiała „nie”, pozostałabym przy swoim singielstwie.

Raczej nie dla kobiet niezależnych

Zdaję sobie sprawę, że powyżej przemawia przeze mnie pesymizm, choć ja nazwałabym go raczej realizmem. Związek DD to jednak nie bajka, a może i bajka, bo daleki jest on od rzeczywistości i trudny do zrealizowania. Błędem jest porównywać taki związek do „starych czasów”. W starych dobrych czasach kobieta była przede wszystkim żoną i matką. Dziś, jeśli nie chce stracić szacunku do samej siebie, musi być jednocześnie niezależna finansowo, a do tego mieć własne zdanie oraz prawo do jego wyrażania.


Zasady DD może i byłyby idealne, gdyby wszystko funkcjonowało jak należy. Dążenie do ideału przypomina jednak zmienianie człowieka na siłę. Dlatego mężczyzna, kierujący się takimi, a nie innymi poglądami, nie powinien wiązać się z kobietą niezależną, a raczej uległą i ułożoną. Jeśli docieranie się w związku wymagałoby ciągłego zmieniania zachowania partnerki, nie ma co marzyć o sukcesie.

32 komentarze:

  1. Panie Piotrze, proszę usunąć ten wpis. Jako że jest mojego autorstwa i zostałam jawnie oszukania, oczywiście przez Pana. Panie prawniku.......

    OdpowiedzUsuń
  2. No i nieładnie tak cudze wpisy bez zgody na blogu wstawiać:/ Prawniku? to juz nie bokser?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy tak trudno jest się podpisać pod komentarzem? Wasze anonimowe komentarze wprowadzają zamęt - na pierwszy rzut oka nie wiadomo kto co napisał.

      Usuń
    2. To ja sprostuje. pierwszy komentarz napisała pani, która jest autorką postu znajdującego się powyżej. Mieliśmy małe spięcie, takie drobne nieporozumienie. Kto jest autorem drugiego postu, sam nie wiem.

      Usuń
  3. Sprawa została wyjaśniona, komentarz autorki wpisu, czyli mój pozostał. Proszę więc nie insynuować blogerowi wstawiania wpisów bez zgody ;) Wszak nie od dziś wiadomo, że kobiety częściej kierują się emocjami niż rozumem - jestem tego najlepszym (czyt. najgorszym) przykładem ;) Stąd powyżej taki, a nie inny komentarz. A inna sprawa - prawnik nie może być pięściarzem?

    OdpowiedzUsuń
  4. Policzyłaś? Może jednak mów za siebie

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszę? Co miałam policzyć, bo nie rozumiem. Chodzi o to, że kobiety częściej kierują się emocjami niż rozumiem? Ok - mówię za siebie. Przepraszam, jeśli kogoś tutaj uraziłam, myślałam, że to jasne, iż mam na myśli głównie siebie. Swoim komentarzem chciałam jedynie uzmysłowić, że powyższy wpis został opublikowany za moją zgodą, a wystawiony później komentarz to wynik mojego oburzenia spowodowanego nieporozumieniem między mną a autorem bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Proponuję jednak w komentarzach odnosić się do wpisu, a nie do moich komentarzy. Pytanie brzmi: czy czytelniczki bloga widziałyby siebie w takim związku DD?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja się nie obrażam, ja zwracam uwagę na nieuprawnione sądy.
    Mogę zrozumieć że komuś odpowiada taka relacja, mi akurat nie odpowiada, ale nie o to chodzi. Od jakiegoś czasu przeglądam podobne strony, odnoszę wrażenie że to wszystko jest zwyczajny fetyszyzm a cała nadbudowa jest albo zupełnie trywialna albo opierająca się na błędnym rozumowaniu. Mimo nagłówka "christian" autor nie wydaje się mieć specjalnego pojęcia o chrześcijaństwie w ogóle, a o katolicyzmie w szczególności, używa jedynie pewnej stylistyki dla uzasadniania swoich przekonań, w mojej ocenie fetyszystowskich.
    Ja nie zamierzam niczego piętnować, wyznaje natomiast zasadę Nicolasa Gomeza Davili: "Tolerować coś to nie znaczy zapomnieć że to co tolerujemy na nic więcej nie zasługuje"
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  8. Pani Joanno, ja byłam w podobnym związku i nie miało to nic wspólnego z fetyszyzmem. To raczej chęć powrotu do tzw. dawnych czasów. Jeżeli chodzi o to "christian", tu już musiałby wypowiedzieć się autor bloga. Czy jest on fetyszystą - tego też nie wiem. Mogę się wypowiadać jedynie we własnym imieniu. Jestem na tyle skomplikowaną osobą, że ciężko mi zbudować jakąkolwiek relację, a związek z facetem pantoflarzem jest już w ogóle niemożliwy. Dlatego nie wykluczam w swoim życiu DD. Pozdrawiam, MM

    OdpowiedzUsuń
  9. O Pani życiu nic nie wiem i mogę się odnosić wyłącznie do tego co napisano. W ogóle pomysł publicznego rozprawiania o tym jaki związek jest najlepszy wydaje mi się dość dziwny, takie relacje są całkowicie indywidualne i zawsze należały do sfery prywatnej, nie są też raczej czymś co można zaplanować tylko wynikają spontanicznie. Ludzie chcący powrotu do tak zwanych starych czasów niekoniecznie wiedzą jak rzeczywiście te czasy wyglądały, takie stawianie sprawy jest dość arbitralnym wyrywaniem z kontekstu tych starych czasów akurat jednego elementu który z jakiegoś powodu im się podoba. Pantoflarstwo albo podporządkowanie to nie są jedyne możliwe alternatywy. Dla mnie wszystkie takie pomysły są z zasady wykluczone.
    Pozdrawiam również
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga pani Joanno.
      Pierwsze co mi się nasuwa, to fakt, że oskarża mnie pani o coś czego nigdy nie zrobiłem. DD nie jest receptą na udany związek, nie jest najlepszym modelem związku, praktycznie nie ma czegoś takiego jak najlepszy model związku. Wszystko zależy od predyspozycji, upodobań, charakteru partnerów tworzących związek. To co ja tutaj napisałem (+ jeden wpis koleżanki) nie jest instrukcją, a jedynie artykułami informacyjnymi.
      Druga sprawa jest taka, że to co jest prywatne, indywidualne, nawet intymne często wychodzi na światło dzienne. Skoro toczą się rozmowy na forach dyskusyjnych o seksie. Jeśli w gazetach są informacje o fetyszach. A w telewizji programy typu "sex nastolatków". To dlaczego nie można rozmawiać o modelach związków.
      Ja od siebie dodam, że znam mężczyzn, którzy są zdominowani przez kobiety, z którymi są w związkach. I jeden taki związek wygląda na szczęśliwy i udany. Natomiast reszta, to męczarnia albo tych kobiet, albo tych mężczyzn, albo obojga. Po prostu źle się dobrali, mieli inne oczekiwania, a życie je zweryfikowało, albo jest jeszcze setka innych powodów. Znam też związki partnerskie, czyli wszystko wspólnie (ja pracuje, ty też, ja gotuje, ty też). To taki układ wszystko wspólnie, a niestety osobno.
      I doszedłem pewnego dnia do wniosku, że nie ma partnerstwa, to tylko złudzenie. Tam gdzie jest związek jest i lider, szef, przewodnik - to nie o nazwę się rozchodzi. Czasami nie ma jednego lidera, jest ich dwóch, ale każdy zna swoje miejsce. I mężczyzna nie wychyla się gdy kobieta planuje wakacje dla całej rodziny, by kazdy z domowników się dobrze bawił, bo np on nie ma pojęcia o turystyce. Ona nie wychyla się gdy on planuje posiłki dla całej rodziny na najbliższy tydzień, bo np to on gotuje, a ona nie ma o tym pojęcia. Grunt to dogranie dwojga osób.
      To co napisałem powyżej to już nie ma nic wspólnego z DD, to moje prywatne zdanie.
      Co do chrześcijaństwa czy katolicyzmu. Każdy szanujący Biblie i Boga potwierdzi, że na czele rodziny, że głową rodziny powinien być mężczyzna, mąż i ojciec. Ile więcej wiem o katolicyzmie, chrześcijaństwie, a nawet o koranie i podziale muzułmanów na różne "odłamy" religijne (nazwijmy to tak) jest moją prywatną sprawą. Jak będę kiedyś chciał to się wykażę tą wiedzą.
      CDD - Christian Domestic Discypline opiera się na miłości, szacunku. Przede wszystkim tworzy się taki związek, który ma prowadzić do małżeństwa, założenia rodziny. Samo DD oznacza coś zupełnie innego. W samym DD mogą być relacje homo, grupy osób... są różne teorie... Właśnie dlatego ja w tytule bloga mam to "christian" by nikt nie brał mnie za dewianta i fetyszystę.
      Co do fetyszu... padła tu mowa o tym, że jestem fetyszystą. Chyba jestem, uwielbiam kobiece stopy, muszą być drobne, maleńkie, zadbane. Nieprzekraczające rozmiaru 37. Lubię też dać klapsa w łóżku, ale klapsa, niemal nieodczuwalnego. Uwielbiam seks w przymierzalni, czy tez w samochodzie, nawet na świeżym powietrzu. Więc jeśli z tego powodu jestem fetyszystą, to mogę nim być. Jednak nie jestem sadystą, ani masochistą. Z SM, BDSM, Spankingiem nie mam nic wspólnego. Zgłębiłem kiedyś wiedzę o tych praktykach seksualnych ze względu na DD właśnie, bo te fetysze, perwersje, czy jakby to inaczej nie nazwać często występowały przy DD.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Szanowny Panie
      Dążę właśnie do tego że takie sprawy są bardzo indywidualne i żadnej uniwersalnej recepty na udany związek nie da się ułożyć. W takim razie cieszę się że pan to rozumie.
      Dla mnie to że na forach rozmawia się o seksie a telewizje epatują pornografią jest przejawem degeneracji a nie wzorem do naśladowania. Daje się zaobserwować że ludzie którzy tworzą strony podobne do pańskiej, bądź zdają się być związani z tym, nazwijmy to środowiskiem zajmują się pisaniem w internecie ewidentnie pornograficznych historyjek, łatwo tam trafić przez linki na pana stronie, to daje mi wrażenie że to środowisko przynajmniej częściowo stoi na gruncie hedonistycznego nihilizmu a nie wartości czy tradycji.
      Pan wybaczy ale opowieści o liderowaniu wydają mi się przerostem formy nad treścią, być może nie rozumiem co pan ma na myśli, ja mogę oddać inicjatywę, nawet całkowicie w tych kwestiach na których się nie znam albo w tych na których mi nie zależy, w innych mogę szukać porozumienia a z niektórych nie zrezygnuję nigdy. Natomiast myśl że mężczyzna może mi czegoś zabronić pod groźbą kary jest śmieszna, zupełnie niezależnie od tego jakie on miałby motywacje, i co miałby na celu, ktoś kto uważa że ma prawo do tego w ogóle, w jakiejkolwiek sytuacji bardzo szybko się przekona że wcale go nie ma i że nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
      Pana wiedza o islamie mnie nie interesuje, mam natomiast wszelkie podstawy uważać że albo nie ma pan w ogóle pojęcia o chrześcijaństwie albo nawet jeżeli pan ma to nie kieruje się pan nim i nie myśli po chrześcijańsku, co stwierdzam po szeregu pana wypowiedzi jakie można znaleźć, chociażby stwierdzających że in vitro może być legalne, że lubi pan striptiz, po pozytywistycznej epistemologii, również po tym że zdaje się pan nie wiedzieć że biblia jest dla katolika jedynie jednym ze źródeł objawienia a wykładnie jej treści podaje kościół, i to jest nauka obowiązująca a nie prywatne interpretacje, również po tym że nie wie pan na czym polega nauczanie kościoła i jakie są jego rangi.
      Moje wrażenie jest takie że zupełnie pan ignoruje to co w chrześcijaństwie najważniejsze (mówi pan że filozofia nie ma sensu bo nie prowadzi żadnych badań, jeżeli tylko badania prowadzą do prawdy to wiara która na żadnych badaniach się nie opiera do prawdy nie prowadzi, chrześcijaństwo bez wiary nie istnieje.) a używa jedynie takiej stylistyki dla uzasadnienia pewnego zjawiska warunkowanego historycznie które było kiedyś częścią nauczania kościoła ale nigdy nie było dogmatem a w dzisiejszym nauczaniu nie ma już po nim śladu, a które jest natomiast pana fetyszem w znaczeniu socjologicznym a nie seksualnym, przyznam że użyłam mocno niefortunnego słowa, ale mógł pan również zaoszczędzić mi opisu swoich seksualnych preferencji, nawiasem mówiąc to że pan to zrobił również przekonuje mnie że nie stoi pan po stronie tradycji, wartości i chrześcijaństwa tylko po dokładnie przeciwnej stronie nowoczesnej dekadencji stylizowanej jedynie na coś innego.
      Pozdrawiam
      Joanna

      Usuń
    3. Przyznam, że przeczytałem waszą dyskusje i lekko mnie rozbawiła, bo jest to nie rozmowa a na siłę usiłowanie udowodnienia racji jednostki, podczas gdy racje macie oboje.

      To, że ktoś lubi striptiz nie wyklucza w nim katolika. Nie ma ludzi idealnych. Można wierzyć w Boga, kochać go, znać religie w której się jest, a jednocześnie mieć swoje upodobania, które są tak silną pokusą, że nie ma możliwości im się przeciwstawić. Joanno, to że ktoś jest katolikiem, nie znaczy, że ma żyć jak mnich i tylko po Bożemu się kochać, równie dobrze może się pieprzyć, ostro pieprzyć, jeśli drugiej stronie to nie przeszkadza.
      Piotr wyraźnie napisał, że ceni wartości rodzinne, które przykazane są w Biblii. Na rangach kościoła sam się nie znam, ale prawdą jest, że w kościele rządzą mężczyźni, nigdy nie widziałem papieża kobiety :) .

      Nie można oceniać ludzi na podstawie opowiadań, bo to tak jakby autora opisującego gwałt o ten gwałt oskarżyć. I tym mnie pani uraziła, bo to, że napisałem kilka opowiadanek, gdzie mężczyzna uderzył kobietę, nie znaczy, że to popieram, ani nawet, że to rozumiem.

      Jednak jeśli już chodzi o fora, to byłem tam i większość tych mężczyzn, to... nie chcę nikogo obrażać, ale no... ograniczeni są, a kobiety co się zgodziły takim mężczyzną podporządkować, to naprawdę idiotki, a nie kobiety myślące. - Takie moje zdanie.

      To, że ludzie piszą na forach, stronach, blogach, są programy telewizyjne. Moim zdaniem to jest dobre, jeśli ktoś umie z tego korzystać. W końcu seks ma sprawiać nam zadowolenie, a wielu nastolatków ma zahukanych rodziców, co im o tym tak opowiedzą jakby chcieli, a nie mogli, a prawda jest taka, że to co uważane za perwersyjne smakuje najlepiej (bez przesady oczywiście, każdy ma granice i bardzo dobrze, że je ma). Jednak ja nie oceniam wolności wypowiedzi jako czegoś złego, nawet w temacie seksu, bo choć to indywidualna sprawa dwojga albo grupy to naprawdę seks dotyczy niemal wszystkich, jest dziedziną życia jak każda inna. Skoro są programy pt "jak gotować", to dlaczego ma nie być programów pt "jak się dobrze kochać"? Bo ja nie widzę tutaj różnicy. Wszystko jest dla ludzi, w zdrowych proporcjach i w odpowiednich granicach.

      Usuń
    4. Pani Joanno, mogłaby Pani zatem napisać, co znaczy "myśleć po chrześcijańsku"? Jeśli mężczyzna lubi kobiece kształty, seks w innych pozycjach niż misjonarskiej, jest otwarty, traktuje seks jako coś normalnego a nie temat tabu, to nie może być katolikiem? Wiara w Boga nie wyklucza miłości do kobiety, pożądania, realizacji własnych potrzeb. Tu jestem skłonna zgodzić się z Patrykiem - w CDD chodzi o właśnie te wartości rodzinne. Głową rodziny jest mężczyzna, kobieta opiekunką ogniska domowego, ale nie ma to nic wspólnego z podporządkowaniem się, a już na pewno nie jest żadnym socjologicznym fetyszem.
      Dodam tylko, że jeśli żyje Pani w związku partnerskim i jest w nim Pani dobrze - mogę tylko pogratulować. Ale każdy zbudowany jest inaczej i uważam, że nie ma nic niewłaściwego w dzieleniu się z internautami tym, że mój ideał mężczyzny jest taki, a nie inny. Na tym właśnie polega wolność wypowiedzi.
      MM

      Usuń
    5. Skoro już tak mnie wszyscy wybronili... brawo moi adwokaci :)

      Chciałbym jednak zapytać panią Joanne o coś. Co to według pani ten socjologiczny fetysz? I dlaczego ja według pani jestem socjologicznym fetyszystą? I co wyklucza mój katolicyzm? Sam fakt, że lubię seks i kobiece ciało?

      Usuń
    6. Szanowni Państwo
      Striptiz jest grzechem przeciwko czystości, tak jak pobłażanie swoim namiętnościom zamiast walki z nimi. Można wierzyć w Boga i lubić striptiz oraz "pieprzyć ostro" ale wtedy żyje się w stanie grzechu i nie otrzyma się rozgrzeszenia zanim nie zacznie się tego żałować i walczyć z tym. To nie ja wymyśliłam takie zasady, nie ma również obowiązku się nimi kierować ale jeżeli świadomie się je ignoruje to nie zachowuje się po katolicku.

      Panie Patryku
      Ja nie wiem co pan popiera i nigdzie pana o nic takiego nie oskarżam. Natomiast te opowiadania pisane również przez pana epatują ewidentną pornografią, afirmacją patologii i nihilizmu, dla każdego konserwatysty coś takiego jest ordynarną obrzydliwością i przykro mi ale nie potrafię nazwać tego inaczej, dla mnie samo nawet używanie takiej formy niezależnie od celu jest tylko przykładem na to jak głęboka jest dzisiaj degeneracja kultury i pokazuje po której stronie w sporze o wartości państwo stoicie. Nie walczę z wolnością wypowiedzi, ale tolerować nie znaczy zapomnieć że to co tolerujemy na nic więcej nie zasługuje.

      Pani MM
      Myśleć po katolicku oznacza kierować się w życiu nauczaniem kościoła katolickiego które przez wieki stwierdzało i nadal stwierdza że pewnych rzeczy się publicznie nie wywleka oraz że pewnych rzeczy nie można robić nawet jeśli realizują nasze potrzeby i nawet za cudzą zgodą. Nie ma obowiązku się do tego stosować, tylko wtedy nie bardzo można powiedzieć że jest się katolikiem. Też uważam że w dzieleniu się ideałami nie ma nic złego, jeżeli odebrała mnie pani w ten sposób to przepraszam, nie miałam tego na myśli.

      Panie Piotrze, rozumiem to tak że pewne socjologiczne zjawisko szczególnie pan sobie upodobał i w celu jego uzasadnienia stara się pan trochę nagiąć rzeczywistość. Nie ma w tym nic moralnie złego, tylko że w kilku kwestiach rzeczywistość jest niezgodna z pana wyobrażeniem. Niespecjalnie jest tutaj miejsce na rozmowy o tym jaka jest katolicka nauka w kwestiach seksualności, jeżeli to pana interesuje to niech pan zajrzy chociażby do katechizmu i sprawdzi wykładnie szóstego przykazania.

      Tak więc chyba doszliśmy do sedna, christian w nagłówku to dla pana przede wszystkim wartości rodzinne plus określony kształt relacji damsko-męskich, czy tak? W porządku, mogę to zrozumieć, chociaż nie mogę zgodzić się. W protestantyzmie, inaczej niż w katolicyzmie obowiązuje zasada indywidualnej interpretacji biblii, oraz nie ma centralnego autorytetu który tworzyłby nauczanie powszechnie obowiązujące, wydaje mi się że takie podejście jest panu bliższe, może więc wystarczy jeżeli będzie pan o sobie mówił "chrześcijanin" a niekoniecznie "katolik"?
      Pozdrawiam
      Joanna

      Usuń
    7. Christian znaczy Chrześcijański, a nie Katolicki - zaznaczam. Katolikiem jestem ja, pomimo że chodzę na damski striptiz i uprawiam seks w różnych pozycjach. Nikogo nie zabijam, nie cudzołożę (jestem monogamistą), ogólnie staram się żyć zgodnie z zasadami i przykazaniami. Jednak nie chcę być świętoszkiem, co nic w życiu nie przeżył. Alkoholizm nie jest dobry, ale nawet Jezus pił wino - to taki lekko niesmaczny żart, na rozładowanie napięcia.

      Jednak co się tyczy opowiadań w sieci, nie można na ich podstawie ocenić człowieka. To, że napisał o czymś okropnym, czy okrutnym, nie znaczy, że popiera to okrucieństwo i okropieństwo. Ale się pochwalę, że miałem możliwość przeczytać kilka z opowiadań znalezionych w sieci i Dorkwood, którego autorstwem jest Samuel przypadł mi do gustu, ale ja tam się nie doszukuje perwersji, ani sadyzmu, ani DD, to zwykła opowieść i tak ją traktuje.

      Pani Joanno, czyli według pani mamy całe życie żyć w jaskiniach? Degeneracją kultury jest opisanie gwałtu w kryminale? Degeneracją kultury jest opisanie ostrego seksu w opowiadaniu na blogu? Degeneracją kultury jest zrobienie filmu erotycznego (nie mylić z pornosem)? Degeneracją kultury jest naga kobieta na zdjęciu czy putnie (mowa o aktach)? Na szczęście tak jest tylko według pani, inaczej mielibyśmy bardzo okrojoną tą kulturę ;) . Moim zdaniem kulturze powinno przewodzić hasło "nic co ludzkie nie jest obce". W innym przypadku, gdyby nie było tego co według pani "degeneruje" mielibyśmy bardzo nudne kino, ale też wiele ważnych tematów nie byłoby poruszonych i to nie tylko w filmach, ale i w książkach, a nawet na dechach teatru.

      Usuń
    8. Piotr oczywiście miał na myśli "płótnie". Gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy... tak w temacie chrześcijaństwa etc. :) MM

      Usuń
    9. Tutaj więc natrafiamy na nierozwiązywalną sprzeczność, bo z jednej strony, trudno w sumie powiedzieć dlaczego, uparcie chce się pan nazywać katolikiem, ale z drugiej strony uparcie uważa pan że może swobodnie robić coś co według Kościoła jest grzechem. Nie można jednocześnie mieć ciastka i go zjeść, o tym które zachowania są katolikowi dozwolone a które nie są, oraz co dla katolika jest grzechem a co nie jest decyduje Kościół Katolicki a nie pan ani nie ja, nie w naszej też mocy jest je zmienić, stanowisko Kościoła wobec pornografii i podobnych zwyrodnień jest wyraźnie określone w katechizmie oraz szeregu innych dokumentów mających status nauczania nieomylnego, i to jest wiążące stanowisko, a nie pana zachcianka, czemu pan do nich nie zajrzy?. Jeżeli pan mimo to świadomie angażuje się w takie zachowania które są wprost zabronione, to nie żyje pan według zasad katolickich i popełnia grzech śmiertelny, to jest naprawdę proste i tutaj nie ma trzeciej możliwości, to nie jest zarzut tylko stwierdzenie faktu. Cudzołóstwem jest każda aktywność seksualna poza małżeństwem.
      Ja nie wiem co pan Patryk Samuel popiera a czego nie, i w ogóle się do tego nie odnoszę. Natomiast czysto estetycznie uważam to co się znajduje na tych stronach za obrzydliwość, a aksjologicznie za świadomą albo nie afirmację hedonizmu i nihilizmu które jednoznacznie są złem i prowadzą ludzi na manowce. Nawet jeżeli pan Samuel uważa takie postawy za złe to nigdzie tego nie pokazuje ani nie prezentuje żadnej alternatywy, samo poruszanie takich tematów można zrozumieć, natomiast różne żądze są w tych opowiadaniach jedyną osią fabularną i jedyną motywacją bohaterów, co spotyka się nie z potępieniem tylko z jednoznaczną akceptacją. Taką formę jednoznacznie nazywam złem i obrzydliwością, pogląd że celem życia jest zaspokajanie żądz redukuje człowieka do poziomu zwierzęcia kierującego się wyłącznie popędami, sprowadza go do roli ich niewolnika i pozbawia uczuć wyższych.
      "Pani Joanno, czyli według pani mamy całe życie żyć w jaskiniach?"
      Nie, wyjście z jaskiń oznacza właśnie wyjście ze stanu Roussowskiego dzikusa który jest szczęśliwy w swoim zwierzęcym świecie kierując się jedynie popędami, i wejście w stan cywilizacji gdzie ów dzikus musiał pohamować popędy, przezwyciężyć je żeby osiągnąć wyższy poziom organizacji.
      "Degeneracją kultury jest opisanie gwałtu w kryminale?"
      Tak
      "Degeneracją kultury jest opisanie ostrego seksu w opowiadaniu na blogu?"
      Tak
      "Degeneracją kultury jest zrobienie filmu erotycznego (nie mylić z pornosem)?"
      Tak
      "Degeneracją kultury jest naga kobieta na zdjęciu czy putnie (mowa o aktach)?"
      Tak

      Ja rozumuję w kategoriach klasycznych, gdzie celem kultury nie jest zabijanie nudy ani służenie rozrywce a tylko dążenie do prawdy, piękna i dobra, więc wszystkie wytwory które w to godzą uważam za degeneracje. Takie też zawsze było stanowisko Kościoła.
      Joanna

      Usuń
    10. Wybaczy pani, ale to mnie śmieszy. Dążenie do prawdy - dobrze, ale prawda nie zawsze jest dobra i piękna. Film może być obyczajowy, bliski życia, tak więc... życie nie zawsze jest piękne i dobre, tak samo ten film wyłącznie taki nie będzie.

      Są też sceny np opisane w książkach, które mają nas razić, brzydzić, a nie bawić. Np opis gwałtu jest czymś takim. Jednak to nie znaczy od razu, że trzeba go wyciąć.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    11. Ja już tak naprawdę krótko: striptiz ani seks ani też akt nie są pornografią. Co zaś się tyczy dążenia do piękna w kulturze: kobiece ciało nie jest pięknem?
      Tak w ogóle - taniec na rurze, czyli pole dance, jest tańcem, sztuką i to bardzo piękną. MM

      Usuń
    12. Przepraszam bardzo, ale gdzie pani w Dorkwoodzie napisanym przez Samuela widzi zło i pornografie? A nawet jeśli w jakimś jego opowiadaniu jest, to nie znaczy, że ma być potępiane w tym opowiadaniu. To tylko fikcja literacka, a nie wzór z czego ludzie mają brać przykład. Więc jak to sprowadza na manowce?

      Wybaczy pani, ale mnie pani rozbawiła takim spojrzeniem na sprawę. Ja jestem katolikiem, ale nie chcę być zaciemniony jak ludzie średniowiecza. Chyba się pani ze mną zgodzi, że to do czego doprowadził kościół w średniowieczu nie było dobrem i pięknem, prawda?

      Co do mojego katolicyzmu - wierzę w Boga, chodzę do kościoła, ale nie zawierzam we wszystko co "promuje" kościół, bo przedstawicielami kościoła są ludzie co sami często bywają takimi grzesznikami, że się nawet filozofom to nie śniło.

      Usuń
    13. Oczywiście że nie jest, dlatego samo podejmowanie takich tematów jest zrozumiałe a czasami konieczne, niech pan zobaczy watykańską listę 45 filmów o szczególnych wartościach, świat przedstawiony nie musi być bez skazy i nie musi być infantylnie ugrzeczniony, kluczowe jest jednak wyraźne odróżnienie dobra od zła, samo epatowanie patologią jeżeli jest celem samym w sobie i przedstawianie tego jako normy i jako stan pożądany nie niesie ze sobą żadnych wartości i jest już tylko zepsuciem.
      Również fikcja nie jest neutralna, słowa i idee mają konsekwencje, jak pisał Richard Weaver. Używanie pewnych form po pierwsze stawia pytanie o to w jakim stanie są ludzie którzy to piszą, a po drugie w jakim stanie będą ludzie którzy to przeczytają, i proszę pamiętać że nie wszystko dzieje się świadomie. Po trzecie coś takiego obiektywnie godzi w podstawowe zasady cywilizacji łacińskiej które są filarem naszego dorobku kulturowego, innego nie mamy. Po czwarte zaś czysto subiektywnie narusza moje poczucie estetyki i dobrego smaku.
      Nie, nie zgodzę się z panem, średniowiecze jest okresem rozwoju cywilizacyjnego, filozofii chrześcijańskiej, scholastyki i etyki chrześcijańskiej oraz początkiem wielu nauk. Kościół mimo że popełnił wówczas wiele błędów (politycznych i etycznych, nie doktrynalnych) to w ogromnym stopniu przyczynił się właśnie wtedy do ukształtowania zasad naszej cywilizacji, renesans był w wielu kwestiach zasadniczym regresem cywilizacyjnym a nie postępem. Tak popularne dzisiaj nazywanie średniowiecza wiekami ciemnymi wynika z niewiedzy, oraz z przesiąknięcia dzisiejszej edukacji duchem oświecenia, warto przypomnieć że oświecenie właśnie doprowadziło do rewolucji francuskiej podczas której w ciągu dziesięciu lat zabito kilka milionów ludzi, kilkaset razy więcej niż tak oczerniana inkwizycja w ciągu kilkuset lat swojego istnienia.

      Pan też musi mi wybaczyć, ale raczej mnie martwi niż bawi pana niekonsekwencja, w tym momencie zachowuje się pan jak ktoś kto zapisał się do klubu piłkarskiego ale stwierdził że jednak powinno być dwunastu zawodników i dwie piłki, aspirując do jakiejś organizacji to pan musi spełniać wymagania jakie ona stawia a nie odwrotnie, nawet jeżeli uważa pan je za niesłuszne, bo inaczej stawia się pan poza nią.

      Myślę że dalsze nagabywanie państwa nie ma już sensu, podziały są wyraźne i nie tylko nie ma porozumienia między nami ale nawet komunikacja jest trudna, skoro używamy zupełnie różnych definicji. Przeze mnie odeszliście państwo od tematu, zostawiam was już w spokoju.
      Pozdrawiam i wszystkiego najlepszego
      Joanna

      Usuń
  10. "Takie stawianie sprawy jest dość arbitralnym wyrywaniem z kontekstu tych starych czasów akurat jednego elementu który z jakiegoś powodu im się podoba" - trafiła Pani w sedno. Jeżeli komuś się jakiś element podoba i chce go wprowadzić w życie, niech zrobi jak uważa. A wpis miał służyć rozmowie na temat kobiety w takim związku DD - tego, czy widziałaby się w nim czy też nie. Mój wpis jest czysto teoretyczny i służy wywołaniu dyskusji. Ale chyba mi się nie udało ;) Bywa ;) A to że nie wykluczam w swoim życiu DD, nie oznacza, że planuję relacje. Co zaś się tyczy publicznego rozprawiania na ten temat - to zaleta internetu - by podyskutować o czymś, będąc szczerym i chcąc poznać opinie innych na dany temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mogę powiedzieć tylko że nie, nie widzę się w nim. Bezpieczeństwo i stabilizacja nigdy nie były dla mnie najważniejsze, wszystko to co się przedstawia jako zalety takiego podejścia jest całkowicie przeciwne do tego co dla mnie ważne i żadnego kompromisu tutaj nie ma i być nie może. Oczywiście niech każdy robi to co uważa za słuszne. Natomiast wszyscy którzy próbują mi udowodnić że znają moje potrzeby i możliwości lepiej niż ja, tudzież wiedzą że wszystkie kobiety chcą być zdominowane bo rzekomo przeczytali to w jakiejś naturze zwyczajnie się mylą, mówię o tym bo chciałabym żeby to było jasne i aby następnym razem zastanowili się nad tym trochę.
      Joanna

      Usuń
    2. Myślę, że stabilizacji nie zapewnia żaden związek. Nie istnieje coś takiego jak stabilizacja, każdego dnia może stać się coś, co wywróci życie do góry nogami. Związek DD moim zdaniem nie zakłada stabilizacji.
      Nikt nie próbuje Pani udowodnić, że zna Pani potrzeby i nikt nie twierdzi, że wszystkie kobiety chcą być zdominowane. Przynajmniej ja na tym blogu takich stwierdzeń nie znalazłam.
      A że kobiety często kierują się emocjami - myślę, że jest w tym sporo prawdy, ale też nie mówię, że wszystkie kobiety są takie same. Ba, moim zdaniem każda jest inna. Ale jest coś w tym, że np. kobieta bardziej rozczula się nad swoim dzieckiem i jest wobec niego bardziej delikatna niż ojciec.
      MM

      Usuń
    3. A ja bym się z panią MM kłócił ;) - Pozwolisz?
      Otóż nie każda kobieta rozczula się nad swoim dzieckiem. Są takie co pozwalają konkubentowi zakatować własne dziecko. Jednak nawet odbiegając od takich skrajnych przykładów. Z realnego życia znam kobiety co są "ostrzejsze" dla własnych dzieci niż ich ojcowie. Często to przez to, że mężczyzna był zbyt miękki, albo w ogóle nie interesował się dzieckiem, kobieta przejęła po prostu role matki i ojca.
      Pozdrawiam koleżankę ;)

      Usuń
    4. Witam, witam w moich skromnych progach panią emocjonalną ;)
      Wybacz początek, na wstępie już za niego przepraszam.
      Chciałem tylko napisać, że się z tobą nie zgadzam. Kobiety nie zawsze są bardziej miękkie w stosunku do dzieci niż ojcowie.
      Chcę tylko powiedzieć, że to co naturalne, to, że kobieta jest bardziej emocjonalna, rozczulająca się, itd... to nie tyczy się 100% kobiet na ziemi, bo wiadomo, że człowiek jest jak każde zwierze nastawione na przetrwanie i dostosowuje się do sytuacji, środowiska w jakim przyszło mu żyć. To, że niektóre kobiety chcą być singielkami z dziećmi, albo z facetem co będzie tylko na posyłki, moim zdaniem to nie jest normalne, ale one są takie z jakiegoś powodu. Być może nie dorastały w normalnej rodzinie, może sprawiła to telewizja, złe lektury, fatalni faceci pałętający się pod nogami takich kobiet. To, że niektórzy mężczyźni chcą całe życie być kawalerami i mieszkać z mamusią, to też nie jest normalne, ale w ich życiu też coś musiało się wydarzyć, że nie są oni moim zdaniem mężczyznami, bo nie zasługują na takie miano. To że 25-latek mający żonę i dzieci woli stać pod bramą i pić za pieniądze zarobione przez żonę czy zasiłku dla bezrobotnych to tez moim zdaniem nie jest normalne, bo nie tego uczyła natura. Facet miał robić na rodzinę, zabijać mamuty, a nie czekać aż dostanie coś na tacy.
      Jeśli komuś podoba się takie życie jak to wypisane przeze mnie powyżej, bo to nas otacza i jeśli ktoś chce tkwić w takim bagnie, lub sam się do tego bagna dołożyć to okay, niech to robi, ale CDD jest moim skromnym zdaniem normalnym modelem związku, z pewnością normalniejszym niż to co widzę wszem i wobec. Jeśli ktoś ma inne zdanie, ma do tego prawo.

      Usuń
    5. Oczywiście, że nie zawsze jesteśmy bardziej miękkie w stosunku do dzieci, zresztą doskonale o tym wiem. Wychodzę jednak z założenia, że wyjątki potwierdzają regułę :)
      I tak tak, jestem pani emocjonalna, więc za prawdziwe oceny się nie gniewam :D
      MM

      Usuń
  11. W końcu wiemy jak nazwać to w jakim układzie żyjemy! Dziękujemy i pozdrzwiamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam,
      Pozwoliłem sobie odwiedzić państwa blog, bo już coś po waszym podpisie mi nie grało. Z przykrością stwierdzam, że należycie do jakieś liczby procentu całej ludzkości (zapewne są na to statystyki), którzy nie czytają ze zrozumieniem.
      Wybaczcie, jeśli poczuliście się obrażeni.
      Pozdrawiam.

      Usuń